8 Ogólnopolski Zlot Fiata 126p – relacja
19 sierpnia ekipa Rezerwy ruszyła w kierunku Torunia, by reprezentować nas na 8 Ogólnopolskim Zlocie Fiata 126p. Nasze forum najsilniej reprezentowała ekipa trójmiejska, powiększona chwilowo o Kapsla. Poza nim w jej skład wchodzili: Pumex, Budzik, Amor, Rysiu zwany Wiewiórexem, Curek, Alex, Fleczer i Kaszlak Maniak.
Ze względów logistycznych pięć maluchów wyjechało z Trójmiasta o trzech różnych porach. Pierwsza, złożona z trzech samochodów, ekipa wyjechała z Trójmiasta rano, tak więc po dojechaniu na camping znaleźli dla nas miejsce, rozbiła namioty i rozpaliła grilla.
Wczesnym wieczorem dotarli administratorzy Rezerwy, czyli Pumex i Kapsel. Po przyjeździe zarejestrowaliśmy się na zlocie, rozbiliśmy namiot, napompowaliśmy materace i otworzyliśmy pierwsze piwa, w których ilości w ciągu kolejnych dni zgubiliśmy rachubę. Pogoda była lepsza niż się zapowiadała, a grill udało nam się w końcu rozpalić przy użyciu benzyny z kanistra i palnika, tak więc wszyscy byli zadowoleni.
Późnym wieczorem dotarła trzecia i ostatnia część naszej ekipy: trzy samochody, a w nich: Curek, Amor, Rysiu i Kaszlak Maniak. Ich podróż trwała trzy razy dłużej niż powinna i wypełniona była wrażeniami sponsorowanymi przez źle wyregulowany pływak w amorowym gaźniku. Jedyną osobą, która potrafiła opanować jazdę tym samochodem, okazał się być niezastąpiony Kaszlak, tak więc na czas podróży zamienił się samochodami z Amorem.
Podróż okazała się być męcząca, tak więc po przyjeździe nikt poza Kaszlakiem nie podjął się rozbicia namiotu – Curka, Amora i Rysia czekała więc noc w samochodach, przy czym Curek i Rysiu dokonali czynu godnego podziwu: przybrali skomplikowane pozycje na nierozkładanych maluchowskich fotelach i podobno nawet udało im się na nich zasnąć.
Jednak zanim poszliśmy spać działo się dużo. Dzięki zawartości laptopa Budzika z głośników popłynęły polskie przeboje, a my nie mogliśmy przecież w takiej sytuacji pozostać obojętni. Do dzisiaj nie jestem pewien kto z nas śpiewa najlepiej, natomiast pewne jest to, że Budzik ma najbardziej donośny głos i nie boi się go używać.
To prawdopodobnie dźwięki dobiegające z naszego obozowiska przyciągnęły do nas mnóstwo osób, zarówno tych znanych nam wcześniej jak i nie. Z wszystkimi fajnie się rozmawiało, jadło i piło.
Po jakimś czasie uznaliśmy że już dość i grzecznie udaliśmy się do namiotów i samochodów. Noc była chłodna, ale znieczuleni alkoholem przetrwaliśmy ją bez większych problemów.
Sobotę rozpoczęliśmy od wyjazdu do Biedronki po zakupy śniadaniowe. Zaopatrzyliśmy się w niezbędne rzeczy i wróciliśmy do reszty naszej ekipy na śniadanie. Wśród zakupów najważniejszą rolę odgrywały herbata i kefir, znakomicie niwelujący efekty dnia poprzedniego.
Większy problem czekał Curka, którego skrzynia już w drodze do Torunia zaczęła wydawać dźwięki sugerujące natychmiastową wymianę. Ponieważ prawie wszyscy pojechali już na tor, na którym miała się odbyć próba sprawnościowa, my również ruszyliśmy w tamtym kierunku. W tym czasie Curek z Budzikiem, zgodnie z poradą Wolfa, pojechali na szrot w poszukiwaniu nowej skrzyni. Nie mieliśmy pojęcia jak trafić na Motoarenę na której odbywała się próba. Na szczęście przy wyjeździe z campingu spotkaliśmy Fifiego, który Bosmalem, za którym nie mogliśmy nadążyć, dopilotował nas na miejsce, a sam pojechał dalej.
Próba odbywała się obok toru żużlowego. Wzięły w niej udział zarówno seryjne pojazdy, jak i wysilone silniki R2 i Swapy. Podczas prób kilka aut odmówiło posłuszeństwa, ale wszystkie udało się potem przywrócić do życia.
My wykorzystaliśmy ten czas jako dobrą okazję do poznania nowych ludzi i rozreklamowania Rezerwy. Rozdaliśmy kilkadziesiąt naklejek z zaproszeniem na forum i mamy nadzieję, że dzięki temu choć kilka osób dołączy do nas. Ucieszyło nas to, że prawie każda osoba z którą rozmawialiśmy odpowiadała że ma już konto na Rezerwie, a jeśli nie, to przynajmniej o niej słyszała. Zdążyliśmy jeszcze złożyć autografy na masce Malucha Errra, po czym kolumną udaliśmy się pod Urząd Stanu Cywilnego na ślub organizatora zlotu – Fifiego.
Przejazd przebiegł bez większych problemów, jednak wyraźnie brakowało organizacji – kolumna Maluchów momentami jechała 80 km/h i ze względu na brak zorganizowania przejazdu podzieliła się na kilka części.
Pod Urzędem nie obyło się bez emocji – zostaliśmy hurtowo zwyzywani przez kierowcę czerwonej Pandy, chociaż żeby ułatwić mu wyjazd z parkingu przenieśliśmy dwa Maluchy.
Po odjeździe tego znerwicowanego człowieka prawie sto pięćdziesiąt Maluchów pojechało za prowadzonym przez pana młodego Bosmalem na toruński rynek. Ten przejazd wypadł już lepiej a kolumna została dostrzeżona przez przechodniów i kierowców, którzy pozdrawiali nas i bili nam brawo na każdym kroku.
Było nas tyle, że ledwo zmieściliśmy się na rynku, na którym od razu wzbudziliśmy ogromne zainteresowanie. Przypominamy, że w tym czasie Curek z Budzikiem jeździli w poszukiwaniu skrzyni biegów. My natomiast wciąż kręciliśmy się po rynku: rozmawialiśmy ze znajomymi, rozdawaliśmy naklejki, a Kapsel wszędzie latał z aparatem i robił miliony zdjęć. W tym miejscu chcielibyśmy złożyć gorące podziękowania dla Pani, która zaprosiła nas do swojego mieszkania, i pozwoliła zrobić zdjęcia z góry (chociaż Maluchów było tyle, że i tak nie udało się wszystkich uchwycić!). W czasie pobytu na rynku odbyło się również głosowanie na najlepsze samochody w kilku kategoriach.
Po kilku godzinach spędzonych na rynku udaliśmy się w drogę powrotną na camping. Ze względu na korek na toruńskim moście droga powrotna trwała ponad godzinę. W tej sytuacji większość kierowców zdecydowała się zastosować specjalny ekologiczny system start&stop, napędzany nogami kierowcy oraz pasażera. Kordon Maluchów pchanych przez Toruń musiał wyglądać dość zabawnie.
Na campingu zastaliśmy Curka z Budzikiem, dumających nad leżącą obok curkowego samochodu skrzynią, owiniętą w eleganckie futro nieznanego pochodzenia. Poza skrzynią i futrem w naszym obozowisku pojawił się jeszcze jeden nowy przedmiot: trofeum w postaci „pożyczonego” z opuszczonej stacji benzynowej znaku. Znak przydał się nam do kilku rzeczy, a zdjęcia ze stacji jeszcze się pojawią.
Nasz przyjazd zmotywował wszystkich do działania i zabraliśmy się do roboty. Administratorzy użyli znaku do zbudowania prototypowego modelu stołu oraz zorganizowali pożywienie, Curek w stroju z porodówki odbierał poród, ktoś rozpalił grilla.
Wymiana skrzyni w warunkach polowych była nie lada atrakcją na zlocie i nasze obozowisko odwiedzane było przez wiele zaciekawionych osób, między innymi przez Wolfa, administratora najstarszego forum o 126p. Przy tej okazji doszło nawet do pojednania i zakopania wykopanego dwa lata temu toporu wojennego:
Tymczasem na scenie na drugim końcu campingu odbywało się wręczanie nagród.
Po ich wręczeniu zapakowaliśmy do samochodu napotkanego pod sceną Poziomka i wróciliśmy w okolice naszych namiotów. W tym miejscu chcielibyśmy złożyć wielkie wyrazy uznania zarówno dla Radosława jak i dla Masia za wykonanie i darmową próbkę żelkówki. Przyczyniło się to do zmiany przebiegu reszty wieczoru oraz do złożenia wielu niemożliwych do zrealizowania obietnic ze strony administracji. Jeśli ktoś ma zdjęcie Żelkówki z Radosławem, Radosława z Żelkówką bądź samej Żelkówki, to prosimy o nadesłanie. Galerii samego Radka raczej nie planujemy umieszczać na stronie.
Po wspomnianej Żelkówce czas leciał szybciej, a wydarzenia po niej następujące wydają się być dość nieuporządkowane. Pewne jest to, że odwiedzili nas Węgrzy, którzy w zamian za wlepki rezerwy obsypali nas upominkami w postaci zawieszek zapachowych i breloczków swojego klubu. Dostali zaproszenie na nasze forum i miejmy nadzieję, że z niego skorzystają.
Jakoś później poszliśmy spać, a rano tak jak poprzednio, obudził nas chłód. A w każdym razie Kapsla, który był zdecydowanie dłuższy niż jego śpiwór. Powoli wstaliśmy i ogarnęliśmy się. Zweryfikowaliśmy stan naszych pojazdów: w zasadzie wszystkie były sprawne, ale precyzja wrzucania biegów w samochodzie Curka pozostawiała wiele do życzenia. Zjedliśmy śniadanie i zrobiliśmy obchód campingu. Niestety okazało się, że spora część zlotowiczów wyruszyła już w drogę. Postanowiliśmy więc szybko, póki jeszcze chociaż część znajomych znajdowała się na campingu, zebrać ich podpisy na zdobycznym znaku Rezerwy.
W drodze powrotnej oczywiście nie obyło się bez przygód. Czekało nas kilka wymuszonych przystanków: samochód Amora znów zaczął przerywać, a do tego poluźniła się w nim linka sprzęgła, co powodowało zgrzyty przy wrzucaniu biegów. W samochodzie Curka występowały w zasadzie tylko drugi i czwarty bieg, w samochodzie Pumexa coś zaczęło niepokojąco stukać w okolicach alternatora, a pod koniec drogi wirus szwankujących biegów dopadł również ten samochód. Wszyscy dojechaliśmy jednak w całości. Pożegnaliśmy się pod blokiem Amora i Rysia, pod którym przegadaliśmy kolejne pół godziny, po czym każdy pojechał w swoją stronę.
Relacja: Kapsel & Pumex
Zdjęcia: Kapsel, Pumex, Curek, Fleczer, Alex, Budzik
Sorry, the comment form is closed at this time.